Skip to main content

Hasło przemysł 4.0 na dobre zagościło już pod strzechami. Pada ono z ust prelegentów na konferencjach, mówią o nim przedstawiciele handlowi każdej firmy oferującej przemysłowi cokolwiek, co można nawet luźno skojarzyć z technologią, wyziera z folderu marketingowego każdego szanującego się dostawcy “nowoczesnych rozwiązań dla przemysłu”. Właściwie to, kolokwialnie mówiąc, za chwile przemysł 4.0 wypadnie nam z lodówki.

Podążając za tą narracją, mamy wrażenie, że dzisiejsze fabryki przenika nowoczesna technologia – wszyscy pracownicy produkcyjni chodzą już zapewne w goglach VR, na każdym kroku są wspierani przez AI i blockchain, na co dzień kooperują z inteligentnymi robotami, a transport w zakładach jest w pełni autonomiczny. Planiści siedzą przed ścianami monitorów i na hologramie rodem z “Raportu Mniejszości” przyglądają się niuansom realizowanych procesów, zaś technolodzy niczym Tony Stark, z pomocą sztucznej inteligencji, tworzą w locie projekty super zaawansowanych rozwiązań, które błyskawicznie trafiają wprost do produkcji dzięki zaawansowanym cyfrowym bliźniakom i doskonałej technologii druku 3D…

Skoro tak, to możemy czwartą rewolucję przemysłową uznać za dokonaną i zacząć zastanawiać się czym będzie jej piąta odsłona. Prawda?

No cóż, kto choć raz przekroczył próg prawdziwej fabryki, ten wie, jak zabawna jest wyżej opisana historia. Dla laików mały spoiler: rzeczywisty obraz jest tak odległy od powyższego, jak tylko się da. Dzisiejsze fabryki, owszem, potrafią mieć na pokładzie nieco fajnych, nowoczesnych gadżetów, ale mówienie o jakimkolwiek spójnym ekosystemie to daleko idące nadużycie. Dość wspomnieć, że większość (nawet bardzo zaawansowanych) zakładów produkcyjnych nadal nie umie obejść się bez kartek papieru i Excela jako głównego narzędzia analitycznego. Nie zrozumcie mnie źle, nie krytykuję Excela. To potężne i bardzo uniwersalne narzędzie, jednak w dobie dzisiejszych, super zaawansowanych i wyspecjalizowanych systemów, powinien on pełnić jedynie marginalną rolę wspomagającą. Ale tak się nie dzieje. Dlaczego?

Technologia na wyciągnięcie ręki

Czemu właściwie nie da się stworzyć obrazka, który opisałem powyżej? W świecie konsumenckim możemy znaleźć mnóstwo działających rozwiązań takich jak VR, AI, jak i masę narzędzi komunikacyjnych, programów służących do projektowania, drukowania 3D itp. Wszystkie wyżej opisane technologie są już całkiem nieźle rozwinięte, przyjazne użytkownikom i – co najważniejsze – dostępne dla przeciętnego zjadacza chleba. Z jakiegoś jednak powodu, w przemyśle ich wykorzystanie jest bardzo ograniczone, pomimo że w zasadzie wszyscy zajmujący się tą tematyką zgodnie twierdzą, że użycie tych technologii wyniosłoby produkcję na zupełnie nowy poziom.

Problem z cyfryzacją produkcji nie leży zatem w narzędziach – te są nie tylko dostępne, ale też całkiem popularne i szeroko wykorzystywane przez konsumentów. Zatem klocki do budowania istnieją, ale zachodzi inny problem. A mianowicie pytanie, “co z nich zbudować”?

Zacznij od “dlaczego”

Z moich prywatnych obserwacji wynika, że na rynku istnieje kilka rodzajów firm, różniących się podejściem do cyfryzacji, czy może szerzej, do zarządzania procesowego. Zanim jednak przedstawię ich klasyfikację, chciałbym zatrzymać się na pierwszej, fundamentalnej wręcz kwestii, a mianowicie na pytaniu: dlaczego w ogóle cyfryzacja jest potrzebna i jakie obszary powinna obejmować? Cały artykuł skupia się na branży produkcyjnej, zatem ograniczę się w tych rozważaniach jedynie do tego sektora.

Pytanie “dlaczego” jest absolutną podstawą Lean, ponieważ pozwala znaleźć źródła problemów i skoncentrować działania tam, gdzie faktycznie przyniosą one oczekiwane efekty. Jeśli uznać brak cyfryzacji za problem, a w dzisiejszym szybkozmiennym i bardzo konkurencyjnym otoczeniu biznesowym, trudno chyba uznać inaczej, to kluczowe wydaje się znalezienie odpowiedzi na to właśnie pytanie: dlaczego powinniśmy się cyfryzować? Odpowiedź na to pytanie pozwala, w konsekwencji, odpowiedzieć również: co i jak powinniśmy zrobić.

Zależnie od tego, kogo w firmie spytamy o sens cyfryzacji, usłyszymy całkowicie odmienną odpowiedź. Można w tym miejscu dojść do kilku konkluzji, mnie przychodzą do głowy trzy, z których dwie są fundamentalnie błędne, lecz na pierwszy rzut oka wydają się sensowne, co może być przyczyną wielu problemów jakie zauważasz w swoim przedsiębiorstwie.

Perspektywa lokalna to błąd poznawczy

Gdy zbadamy potrzeby różnych specjalistów z różnych działów, z całą pewnością stworzymy bardzo obszerną listę zagadnień wymagających natychmiastowego usprawnienia. Analizując odpowiedzi, dojdziemy zapewne do jednej z dwóch fundamentalnie błędnych, ale też dość często spotykanych konkluzji.

Konkluzja pierwsza: w naszej firmie istnieje wiele różnych procesów i wiele różnych działów. Ich potrzeby są od siebie tak różne, że należy indywidualnie zaspokajać potrzeby każdego z nich, cyfryzując kluczowe dla niego obszary, aż finalnie wszystko zacznie dobrze działać. Mały spoiler: nie, nie zacznie, ale o tym później.

Konkluzja druga: w naszej firmie istnieje wiele różnych procesów i wiele różnych działów. Ich potrzeby są od siebie tak różne, że nie da się pogodzić ich interesów i naszej firmy nie da się kompleksowo scyfryzować. Najlepiej więc będzie wypracować inny system zarządzania, a technologie wykorzystać marginalnie w lokalnych usprawnieniach i wtedy wszystko zacznie działać. Odpowiedź i podpowiedź jak wyżej. Nie, nie zacznie.

Czy zatem nie ma właściwego rozwiązania? Otóż jest, ale nie jest ono widoczne z perspektywy lokalnej.

Prezes prawdę ci powie

Dowódcy wojskowi już wieki temu doszli do wniosku, że choć rzucenie się w pierwszej linii na wroga może przysporzyć bogato zdobionego nagrobka i paru pochwalnych pieśni, to jednak zadaniem prawdziwego stratega przed bitwą nie jest ostrzenie szabli. Przeciwnie – strateg wspina się na pobliskie wzgórze. Roztaczający się stamtąd widok pozwala ocenić ukształtowanie terenu, lokalizację swoich oraz wrogich wojsk i nie utonąć przy okazji w morzu mało znaczących detali jak to, czy żołnierze aby na pewno noszą regulaminowe stroje.

Jeśli więc myślisz o cyfryzacji inaczej niż tylko jak o fajnym gadżecie, potrzebna będzie ci opinia prezesa, a właściwie to jego perspektywa. Ale zanim o niej, spróbujemy rozprawić się z wcześniejszymi konkluzjami, które arbitralnie oceniłem jako błędne, więc pewnie warto abym swoje stanowisko obronił.

Ale o tym – już w następnym artykule…